18 lutego 2017

♕ I - POCZĄTEK ♕

      Krótko ścięty czarnowłosy chłopak delikatnie gładził sierść pięknej klaczy. Był to koń czystej arabskiej krwi. Herupakira, jak nazwał ją Madara, została sprowadzona do Królestwa na jego specjalną prośbę. Ten wyjątkowo szlachetny i posłuszny koń, był jedną z nielicznych istot, które dziedzic tronu darzył szacunkiem. Od prawie dwóch lat dumnie towarzyszyła mu w wielu walkach, na polu bitwy będąc rozpoznawalna nawet bardziej od samego Madary. Szybko stała się nieodłączną częścią spadkobiercy, dla wielu też galopującą definicją grozy. Dla przeciwników jej obecność na froncie oznaczało niebezpieczeństwo, dlatego też każdy kto miał choć trochę oleju w głowie unikał jej jak ognia, wystrzegając się spotkania z osobą, która na klaczy zasiada.
     Wracając do Królestwa po bitwach była wciąż dumna i szlachetna, pomimo plam krwi, zdobiących jej śnieżnobiałą sierść. Wtedy zajmował się nią Obito - pomocnik Madary, często określany pomagierem, lokajem, sługą czy zwyczajnie giermkiem. Wszystkie te określenia wzbudzały w nim złość, gdyż on sam nie poczuwał się na żadną z tych osób.
W głębi swojej dziwacznej duszy uważał się za ucznia możnowładcy i powiernika jego sekretów. Sam szczerze nie wiedział za kogo ma go potomek Króla, jednakże nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu. Przebywanie z dziedzicem dało mu wiele przywilejów, z których chętnie korzystał. Oznaczało to bezwstydne wykorzystywanie kobiet, zaprzestanie płacenia należności za wszelkie dobra i ignorowanie jakichkolwiek praw. Usłyszał czyjeś kroki, zamarł w bezruchu. Rzadko bywał tam ktoś po za nim i pracownikami stajni, a wiedział, że oni skończyli już swoją dzisiejszą pracę. Wrócił do gładzenia sierści Herupakiry, kiedy zauważył, że to Madara zmierza w ich stronę. -Słyszałem o twoich planach. Czemu sam mi o tym nie powiedziałeś? - odezwał się gdy Madara podszedł już na tyle blisko, by być w stanie go usłyszeć. Odwrócił się w stronę mężczyzny dopiero, gdy ten nie odpowiadał mu już od ponad minuty. - Masz już pierścionek? -Tak - w krótkiej odpowiedzi usłyszeć można było powagę i wyniosłość, które często zdobiły jego męski głos. - To ten sam pierścionek, który nosiła Mikoto przed śmiercią. Myślę, że powinien być teraz własnością Yumi, jako przyszłej Królowej. -Dasz jej jakiś stary pierścień? Myślałem, że wyżej cenisz kobietę, którą postanowiłeś wziąć za żonę - ku powszechnemu zdziwieniu następca tronu pozwalał na kpiny Obito w swoją stronę. W jego przypadku nie wyciągał z tego żadnych konsekwencji, kiedy cała reszta podwładnych bała się wypowiedzieć w jego towarzystwie choćby jedną sarkastyczną uwagę. -To nie byle jaki pierścień. Czyste złoto i 20-karatowy diament. Piękny i szlachetny, tak jak sama Yumi - mina mężczyzny była wyjątkowo rozmarzona, młody chłopak patrzył na niego z nieskrywanym zdziwieniem. -Te słowa kompletnie do ciebie nie pasują. Gdybym cie nie znał pomyślałbym, że faktycznie coś do niej poczułeś - Obito spojrzał wymownie na swojego rozmówcę, jednakże odpowiedziała mu cisza. On się nigdy nie zmieni. - Weź pod uwagę, że Yumi nie jest taka jak twoje wcześniejsze kobiety. Pochodzi ze szlachetnego rodu, jest prawdziwą damą. Dodatkowo jej ojciec ma duże wpływy w Królestwie.. Nie możesz traktować jej jak pierwszą lepszą włościankę. -Myślisz, że o tym nie wiem? - głos Madary był spokojny, co w jego przypadku było zadziwiające. Wziął głęboki oddech. - Jutro z samego rana idę do jej ojca. Idziesz ze mną. Wrócił do stanowczej postawy. - Ubierz się elegancko. -A co zrobisz jeśli odmówi? - Obito podsumował do pytanie lekkim uśmiechem. - Nie mam na myśli jej ojca, tylko samą Yumi. Co wtedy zrobisz? -Jej zdanie nie ma najmniejszego znaczenia. W starych rodach z tradycjami to głowa rodziny podejmuje tego typu decyzje, kobiety zasadniczo nie mają prawa głosu. Na twarzy Obito zagościło zmieszanie, nie wiedział nic o ogólnie panujących zwyczajach świata, który go otaczał. Oczywiście usiłowano go uczyć o tych sprawach, jednakże tego typu informacje były dla chłopaka zbędne, wpuszcza je jednym uchem, natychmiastowo wypuszczając drugim. Nigdy nie stosował się do żadnych zasad - robił na co miał ochotę i nikt nie zwracał na to większej uwagi. -Więc jak wyglądają zaręczyny? To bez sensu.. Po co pierścionek, jeśli to nie Yumi poprosisz o rękę, a jej ojca? - zaśmiał się pod nosem, wszystkie te tradycje i normy nie miały dla niego najmniejszego sensu. -Ahh, Yumi dostanie pierścionek w swoim czasie, idioto! Kiedy jej ojciec wyrazi zgodę zorganizowana zostanie kolacja, na której wręczę Yumi pierścień - Madara przewrócił oczami. - Uczono cię o tradycjach panujących w Królestwie, powinieneś o tym wiedzieć.. Budził się nowy dzień, ciemne chmury przysłaniały słońce. Zanosiło się na deszcz. Mimo wczesnej godziny mieszkańcy zamku byli już na nogach, pochłonięci swoimi codziennymi obowiązkami. Mężczyzna o ziemistej cerze niedbale podcinał wysoki krzew zdobiący dziedziniec. Nucił przy tym wesoło tajemniczą melodię. Jako główny ogrodnik wstawał codziennie rano i stwarzał pozory dbania o ogród, kiedy jego faktyczna rola na zamku była z goła inna. Od dawna pracował jako szpieg Madary i trzeba przyznać, że spełniał się w tej roli świetnie. Dodatkowo w wolnych chwilach pozbywał się ludzi. Wykorzystywał do tego własnoręcznej roboty trucizny, gdyż swoją drogą znał się na hodowli przeznaczonych do tego ziół. Jego największym dziełem był wywar z nasion tojadu mocnego z zimowitem jesiennym. Mikstura ta dawała efekt, w którym laik za żadne skarby nie był stanie dopatrzeć celowego zatrucia. Kilka osób znało prawdziwy powód jego obecności na zamku, natomiast o jego drugim zajęciu wiedział tylko i wyłącznie dziedzic tronu i jego pomocnik. Sasuke i Itachi nie muszą wiedzieć. Zrzuciłoby to na nas niepotrzebne podejrzenia.. w ten sposób tłumaczył swoje sekrety przed braćmi. Usłyszał kroki kilku osób odbijające się z pod wysokich zamkowych schodów, jego twarz ozdobił błazeński uśmiech. Bladozielone oczy rozweseliły się. Madara stawiał pospiesznie kroki, na jego twarzy malowała się powaga, czarna peleryna powiewająca na wietrze dodawała mu szyku. Bracia kroczyli za nim zdecydowanie wolniej, a kilka metrów za nimi, w ślimaczym tempie, szedł Obito. Towarzyszył mu młody chłopak o miłej twarzy, rozglądał się niepewnie po niebie. Dziedzic tronu ominął swojego szpiega z prędkością światła, nie odwracając nawet głowy w jego stronę. -Porozmawiamy później, Zetsu - zawiadomił na tyle cicho, że tylko zielonooki był w stanie go usłyszeć. Pusty uśmiech zlazł z jego twarzy. Orszak zmierzał w stronę posiadłości leżącej na Królewskich błoniach, będącej teraz własnością rodziny Tekada. Madara z łatwością pokonał kilka stopni, które znajdowały się przed dębowymi drzwiami. Wejścia do budynku strzegło dwóch żołnierzy, jednak przez przyzwyczajenie do takich widoków nie zwrócił na nich uwagi. Stanął między nimi, pospieszając swoich towarzyszy. Hol posiadłości przywitał ich chłodem. Na wprost drzwi wejściowych mieściły się kolejne wrota, również strzeżone przez żołnierzy. Za drzwiami znajdował się cel tego spaceru, gabinet pana Sasumu. Spadkobierca znacznie zwolnił kroku. Itachi pomyślał, że jego brat w końcu poczuł strach, jednak zadziorny wyraz twarzy Madary przeczył tym uczuciom. Kiedy świta odpowiednio zbliżyła się do drzwi, żołnierze ruszyli się ze swoich miejsc, by je otworzyć. Przeszli przez próg. Pan Tekada siedział za sekretarzykiem, otoczony stertą papierów. Wyglądało na to, że miał zamiar spełnić swoją obietnicę w stosunku Króla. Ściślej - starał się wypełnić Królewską dziurę finansową, kiedyś znał się na pieniądzach jak nikt inny. Tego ranka ewidentnie jeszcze nie zdążył zabrać się do pracy, siedział wygodnie w fotelu, oparty o nagłówek. Właśnie w takich okolicznościach chcieli go zastać. -Przepraszam za najście Sasumu, ale chciałem jak najszybciej z tobą porozmawiać - ton głosu czarnowłosego znacznie różnił się od tego, którego zwykle używał w stosunku do starca. Zabrzmiało to nachalnie i nawet niezorientowany pan Tekada wyczuł, że dziedzic przychodzi do niego z prośbą. -W czy mogę ci pomóc? - ciepła barwa jego głosu zabrzmiała wesoło w zimnym pomieszczeniu. W tym przypadku spadkobierca postawił na prostolinijność. Piękne słowa tu na nic. I tak dostanie czego chce, jak zawsze. -Chcę Yumi za żonę i mam szczerą nadzieję, że się na to zgodzisz - szybko i prosto. Bez zbędnych ozdobników. Stary mężczyzna wstał z fotela, po chwili zastanowienia na jego pomarszczonej twarzy pojawił się uśmiech. -Nie śmiałbym odmówić mój drogi - wizja jego córki jako przyszłej Królowej przypadła mu do gustu. - Będę niezmiernie szczęśliwy mogąc widzieć was razem - wyszedł zza biurka, kierując się w stronę zadowolonego Madary. - Jestem tylko w szoku, że moja ukochana córka tak szybko wpadła ci w oko, Madara! Będziecie z Yumi wspaniałym małżeństwem, gwarantuje ci to! Sasumu wyglądał komicznie przytulając od dwie głowy wyższego Uchihę. Zgromadzeni spoglądali na ten obrazek z lekkim zdziwieniem, jednakże na ich twarzach gościł uśmiech. - Myślę, że powinniśmy jak najszybciej zająć się planowaniem ślubu!
Rozgniewana Yumi pędziła przez zamkowe korytarze. Łoskot jej obcasów odbijał się od ścian. Nie wyglądała już tak subtelnie, jak jeszcze kilka dni wstecz. Na jej twarzy malowała się irytacja. Podążali z nią dwaj dobrze zbudowani mężczyźni. Pierwszym był Tobirama - osobisty ochroniarz dziewczyny. Drugim Sasuke, który miał im wskazać gabinet Madary. Siwowłosy opiekun młodej kobiety czuł satysfakcję. Kiedy usłyszał o przeprowadzce do Królestwa oznajmił wszem i wobec, że skończy się to źle. Dawno temu, kiedy jeszcze nie było go na świecie, jego rodzina rządziła Królestwem. Senju byli dobrymi i sprawiedliwymi przywódcami, jednakże klan Uchiha, dzięki przewadze liczebnej, zdołał odebrać im tron i wygnać ich z miasta. Tobiramie od urodzenia wpajano, żeby trzymał się jak najdalej tej przeklętej rodziny. Gdyby tylko mógł został by w Rakuen, domu rodzinnym Yumi, jednak nie chciał, żeby mieszkała w Królestwie bez niego. Przez lata zdążył się do niej przywiązać, jednakże wiedział, że przez ten czas nie dał rady poznać jej prawdziwego oblicza. Docierało to do niego w takich chwilach jak ta - zwykle słodka i urocza, teraz wściekła i nieobliczalna. -To tutaj. Powodzenia - Sasuke wskazał im drzwi do gabinetu dziedzica. Kidy odchodził Tobirama zauważył ja jego twarzy tajemniczy uśmiech niewiadomego pochodzenia. Każde z drzwi, za którymi znajdował się ktoś z rodziny Królewskiej strzeżone były przez wojskowych, aczkolwiek przez tymi nie było nikogo. Senju wziął głęboki oddech. Stereotypowy Uchiha.. myśli, że nie potrzebuje ochrony. Wyciągnął bladą dłoń chcąc zapukać, jednakże Yumi go wyprzedziła. Chwyciła za klamkę, pomijając pukanie. Ledwo przekroczyła próg gabinetu dziedzica, kiedy zaczęła mówić. Pierwszą reakcją Madary na jej widok był lekki uśmiech, jednak szybko zniknął on z jego twarzy. -Nie sądzisz, że powinnam być pierwszą osobą, z którą powinieneś porozmawiać na temat ślubu?! Przecież to ze mną ma być ten ślub! - spadkobierca tronu wpatrywał się na dziewczynę z otwartymi ze zdziwienia ustami. Nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony, na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie uległej. Głośno westchnęła. Gdy Madara chciał się odezwać ponownie wróciła do wygłaszania swojej przemowy. -Nie obchodzi mnie jakie tradycje obowiązują w Królestwie, nie jestem stąd. W Rauken sprawy ożenku omawia się z kobietą, którą chce się wziąć za żonę, a nie z jej ojcem! Dziwne macie tutaj zasady i to jest ostatni raz kiedy się nim podporządkowuje. Uchiha wyglądał na zakłopotanego i lekko zdenerwowanego. Przeniósł swój wzrok z Yumi na jej towarzysza. Słyszał o nim wcześniej.. i to nic dobrego. -W takim razie pozwól mi to załatwić w sposób, który ci odpowiada - wiele trudu kosztowało go wypowiedzenie tych słów opanowaniem. Spokój nie leżał w jego naturze, tym bardziej w tego typu sytuacjach. Zawsze był wymuszony i sztuczny. Jego usta wykrzywiły się w grymasie niepewnego uśmiechu.
-Teraz nic mi po tym, cały zamek mówi już o naszym ślubie - zrozumiała, że jej twarz wyraża zbyt wiele emocji, które wolałaby ukryć. Wróciła do swojego zwyczajowego uwodzicielskiego uśmiechu.- Jeśli sprawa zbliżającego się ożenku jest uzgodniona, mam nadzieję, że przyjęcie zaręczynowe będzie zorganizowane tak jak należy. Spokojna muzyka, żadnych błaznów, tort cytrynowy. Madara leniwie kiwnął głową, dając Yumi do zrozumienia, że zaakceptował jej słowa. W tym momencie dziewczyna odwróciła się, zarzucając przy tym lśniącymi włosami. Tobirama, który z zadowoleniem przyglądał się całej sytuacji, otworzył dziewczynie drzwi. Kobieta zatrzymała się w progu. -Nie życzę sobie, aby PRAWDZIWE oświadczyny odbyły się przy świadkach - dodała wychodząc. Yumi siedziała w wielkiej marmurowej wannie. Zapach wonnych olejków powoli zaczynał jej przeszkadzać. Orzechowe włosy przykleiły się do mokrego ciała. Ze znudzenia stukała paznokciami w brzegi wanny. Nie lubiła brać długich kąpieli, jednak kobiety z bogatych rodów często to robiły , więc uznała to za swój obowiązek. Jasnowłosa kobieta podgrzewała wodę nad paleniskiem. Była służką arystokratki, pomagała jej w codziennych sprawunkach. Nazywała się Muzai. Kilka lat wstecz pojawiła się między nimi wyjątkowa więź, obydwie dbały o nią równie mocno. -Słyszałam o czcigodnym Madarze - odezwała się nieśmiało. -Każdy o nim słyszał, jest chodzącą legendą - do Yumi nie dodarł sens wypowiedzianych przez służkę słów.
-Miałam na myśli to, że słyszałam o ślubie..- spojrzała wymownie na brązowowłosą. - Jest panienka tego pewna? To nie jest dobry człowiek -Radziłam sobie z gorszymi - zaśmiała się pod nosem. Miała swoje sposoby na mężczyzn, była przekonana, że na Madarę też podziałają. -Ale on będzie z panienką już zawsze. Męża nie można pozbyć się tak łatwo jak pierwszego lepszego kochanka - nie spuszczała wzroku z młodej kobiety, jednak ta zignorowała jej słowa. Szybko wstała i kucnęła obok swojej przyjaciółki, ręce oparła o wannę. Ich twarze dzielił niecały metr. - Jeśli spadnie panience choćby włos z głowy, zabiję go kiedy będzie spał - mówiła szeptem, mimo to jej głos brzmiał śmiertelnie poważnie. -Nie będzie takiej potrzeby - kiedy Muzai chciała ponownie się odezwać, Yumi uciszyła ją gestem ręki. - Jednak jeśli mimo wszystko coś mi zrobi, zabijemy go razem - kobiety zachichotały. Brązowowłosa była przekonana, że nie zostaną zmuszone do użycia przemocy. Jej zdaniem Muzai brała wszystko za poważnie, jednakże postanowiła nie psuć jej wizji świata. Siedział na szerokim parapecie sypialnianego okna. Pomieszczenie znajdowało się na szczycie najwyższej zamkowej wieży, miał stamtąd widok na całe Królestwo. Z południowego okna widział miasto, zaś z północnego morze otaczające zamek. Wpatrywał się w szare niebo. Dzień był brzydki i ponury, zaczynało padać. Krople deszczu wpadały do sypialni przez otwarte okiennice, mocząc przy tym mężczyznę, jednak zatracony w swoim własnym świecie Madara nie zwrócił na to uwagi. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się siedzieć w bezruchu i rozmyślać, przestawał wtedy dostrzegać co się obok niego dzieje. Jak mogłem dopuścić do takiej sytuacji? Jak mogłem dać stłamsić się kobiecie? Ne powiedziałem nawet jednego zdania usprawiedliwienia. Kompletnie nic, to do mnie nie podobne. Zablokowała mnie. Wyczułem w niej wyższość, a to przecież ja zostanę Królem. Nie sądziłem, że potrafi być taka stanowcza. To pewnie przez obecność tego pierdolonego Senju. Brzydzę się Senju. Nienawidzę ich i tego co sobą reprezentują. Udają chojraków, a kiedy przychodzi co do czego uciekają z podkulonym ogonem jak psy. Bez niego Yumi nie będzie już tak bezczelna. Dostanie ten jebany pierścionek, a potem pokaże jej kto ma władzę.. i to sposób, który nie przypadnie jej do gustu. Rozmyślenia przerwało mu pukanie do drzwi. Osoba, która z nimi stała nie czekała na zaproszenie. W progu stanął Zetsu. -Jesteś, świetnie - dotarło do niego, że jest mokry od deszczu. Przetarł twarz rękawem, po czym zamknął okno. - Czego się dowiedziałeś? -Właściwie niczego konkretnego - na jego bladej twarzy tradycyjnie gościł uśmiech, wyglądał na lekko obłąkanego. - Zdaje się, że są całkiem normalni, chociaż przywieźli ze sobą prawię połowę Rauken. Zielarki, kucharki, sprzątaczki.. nawet kilku żołnierzy. W ich rezydencji nie będzie nikogo z naszych ludzi. -Przywieźli też ze sobą Senju, widziałeś go? -Tak - to krótkie słowo przepełnione było pogardą. - Tobirama Senju, słyszałem, że jest nieźle popierdolony. Podobno uwielbia wtrącać się w nie swoje sprawy. Mogę się nim zająć, jeśli chcesz.. -Nie lekceważ go Zetsu, pozbycie się takiego człowieka nie byłoby takie proste. Wiem, że wielokrotnie próbowano go zabić, różnymi sposobami. Ludzie tacy jak on nie dadzą się pokonać truciźnie. Może i jest Senju, ale nie brak mu rozumu. Na razie zostawimy go żywego, a jeśli będzie przeszkadzać sam się nim zajmę. -Dawno nie robiłeś takich rzeczy, co jeśli wyszedłeś z wprawy? - podszedł do stoika zapełnionego owocami, bladą dłonią chwycił jedno z jabłek. Wgryzł się w nie robiąc przy tym zadziwiająco dużo hałasu. -Nie rozśmieszaj mnie, tego nie da się oduczyć - odwrócił się w stronę okna, obserwując miasto. - Jak na razie miej na niego oko. Dowiedz się co robi kiedy jest sam. Chce wiedzieć czy przypadkiem czegoś nie węszy. -Z tym może być problem, on nigdy nie jest sam. Ciągle chodzi za twoją przyszłą żoną, jakby miało napaść ją stado bandytów - przeżuwał kęs jabłka, mlaszcząc przy tym i plując sokiem we wszystkie strony. -Oczywiście, że za nią chodzi. Jest jej pierdolonym przydupasem. Yumi staje się przy nim zadziwiająco pewna siebie. Po ślubie się tym zajmę. -Sam staniesz się jej przydupasem? -Jeśli będzie trzeba. Chce ograniczyć przybywanie z tym człowiekiem do minimum, ale w sposób nie budzący podejrzeń. Sasuke stał w centralnym punkcie ogromnej sali balowej. Leniwie śledził panujące w niej zamieszanie. Ludzie wchodzili, wychodzili, wnosili krzesła czy stoły, żeby po chwili znów wynieść je na zewnątrz. Ojciec zmusił go do kontrolowania organizacji przyjęcia, co było dla młodego Uchiha okrutną karą za grzechy. W zaistniałej sytuacji chętnie opuściłby Królestwo, dwutygodniowe wakacje jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Podszedł do niego najstarszy z braci, który przejawiał wielkie zainteresowanie zbliżającym się przyjęciem. Wymawiał się tym od spełniania swoich codziennych obowiązków. -Jak myślisz, jakie lilie bardziej się nadają? Osobiście uważam, że białe mają w sobie więcej elegancji, jednak różowe wniosły by do sali odrobinę koloru - Sasuke spojrzał na brata wzrokiem sygnalizującym niedowierzanie i lekkie zmieszanie. -Madara, kurwa mać.. ty na prawdę łudzisz się na to, że choć odrobinę mnie to obchodzi? To tylko durne kwiaty! - złapał się za głowę, odwracając się od brata. - Z resztą o to powinieneś pytać Zetsu.. - uśmiechnął się perfidnie - chyba, że akurat kogoś dla ciebie podsłuchuje - dodał szeptem. -To nie twoja sprawa gówniarzu - o dziwo nie wyprowadziło go to z równowagi, przeciwnie. Nazywał Sasuke gówniarzem tylko kiedy żartowali. - Sprowadź mi tutaj Itachiego, resztę dnia masz wolną. Powinien być w więzieniu razem z Shisui. -Co tam robią? Przecież to pan Danzo zajmuje się więzieniem? -Pan Danzo? - w głosie dziedzica słychać było kpiący ton. - To żaden pan, tylko stary głupiec. Nie potrafi sam sobie poradzić z przeludnieniem w więzieniu. Postanowił skrócić listę przestępstw, które podlegają karze śmierci, przez co teraz na dwuosobową celę przypadają cztery osoby. Chociaż to nie tylko jego wina, Fugaku bezmyślnie się na to zgodził. Powinni wybić wszystkich tych popaprańców. -Widzę, że nie wierzysz w resocjalizację - młody mężczyzna skomentował wypowiedź brata, po czym wyszedł z sali, szczęśliwy możliwością opuszczenia tego miejsca. - Przestępców tutaj na pęczki, a coraz mniej normalnych ludzi - powiedział sam do siebie pod nosem. Przygotowania trwały przez siedem kolejnych dni. W tym czasie następca tronu kilkukrotnie próbował porozmawiać ze swoją przyszłą żoną, jednak ta skutecznie go unikała i zbawiała brakiem czasu, będąc przy tym wyjątkowo oschła. W tym wypadku nowym postanowieniem Madary zostało nie przejmowanie się Yumi. Jego zdaniem nie dostrzegała tego jak wielkim zaszczytem jest bycie narzeczoną przyszłego króla. Postanowił nie zmieniać jej nastawienia, z nadzieją, że kiedyś ulegnie zmianie bez jego ingerencji. Madara sam się zdziwił, kiedy zaczął przejmować się przyjęciem zaręczynowym, tym bardziej, że nastawienie jego narzeczonej było takie, a nie inne. Nie mógł pozbyć się myśli o tym, że zbyt szybko podjął tą decyzję. Gdyby tylko nie miał tak wielkich trudności w nawiązywaniu nowych kontaktów i zacieśnianiem więzi, rozwiązałby to inaczej. Biorąc pod uwagę jego zamkniętą w stosunku do innych postawę cieszył się, że wybrał oficjalny sposób zaręczyn. W dniu przyjęcia na zamku panowało ogólne poruszenie, wszyscy byli zajęci przygotowaniami. Wielcy Panowie z różnych zakątków kraju zjeżdżali do Królestwa, nagle odkładając wszystkie swoje obowiązki. Cała rodzina Królewska była zaskoczona tym, że tak wielu z zaproszonych zadeklarowało swoją obecność, bo przecież na zaplanowanie podróży i przybycie do miasta mieli tylko kilka dni. Niektórzy z arystokratów mieszkali tak daleko, że musieli wyruszyć niemalże od razu po otrzymaniu zaproszenia. Niewiadomą było czy chcieli wziąć udział w przyjęciu z grzeczności, ciekawości, dla rozrywki, czy zwyczajnie bali się reakcji dynastii, na to, że nie przybędą. Jedyną osobą, która kompletnie nie przejmowała się uroczystością był Sasuke. Kilka godzin przed rozpoczęciem przyjęcia dał swojemu najstarszemu bratu jasno do zrozumienia, że potraktuje je jako czystą zabawę. Tak więc punkt siedemnasta stanął w drzwiach sali balowej z piękną blondynką u boku. Obydwoje byli dość solidnie zmroczeni alkoholem. Chłopak obłapiał kobietę w pasie, całując po karku, na co ta reagowała głośnym chichotem. Miała na sobie błękitną suknię z ostrym dekoltem i wycięciem na plecach kończącym się kilka centymetrów nad zgrabnymi pośladkami. Jej głośny śmiech zwrócił uwagę większości zgromadzonych, jednakże jedyną osobą, która odważyła się do nich podejść był Itachi. -Co ty wyprawiasz idioto!? - wycedził przez zęby z nieskrywaną złością. - Jak mogłeś pojawić się tutaj z prostytutką? -Nie tak ostro bracie - wybełkotał z trudem Sasuke. - Ta piękna dama .. - pocałował blondynkę w dłoń - będzie mi towarzyszyć tego wieczoru - obdarzył kobietę namiętnym spojrzeniem, na co zareagowała jeszcze głośniejszym śmiechem. - Madara o tym wie i kompletnie mu to nie przeszkadza. Pozwolił mi nawet zaprosić kilku znajomych - podsumował to przyjaznym uśmiechem. -Nawet nie próbuj podchodzić z nią do ojca - wyszeptał bratu do ucha - jest już wystarczająco zestresowany tym wszystkim. Chłopak postanowił tego nie komentować. On i jego towarzyszka podeszli wspólnie do stolika zajmowanego przez grupę ich rówieśników. Wysoki niebieskooki blondyn zaczął ściskać Uchihę, po czym wręczył mi kielich z winem. W tym samym momencie Madara i Yumi pojawili się na sali. Najstarszy Uchiha stanął przez drzwiami do sypialni swojej wybranki niespełna dziesięć minut wcześniej. Zrobił to na jej prośbę, listowną oczywiście. Na całe szczęście tym razem nie towarzyszył jej Tobirama, chociaż mimo jego nieobecności było równie niemiło jak przy ich ostatnim wspólnym spotkaniu. Nie dała mu choćby małej możliwości zajrzenia do swojej sypialni, a o wejściu do niej kompletnie nie było mowy. Od tego czasu odezwała się do niego dwa razy. Pierwszy raz mówiąc "Dzień dobry", a drugi raz mówiąc "Tak" kiedy zapytał czy jej humor jest lepszy niż przez ostatnie dni. Postanowił nie zachęcać jej do rozmowy, żałując swojego chorego pomysłu o ślubie. Miał szczerą ochotę zostawić ją pod drzwiami sali balowej i pójść gdziekolwiek indziej. Będzie się tak zachowywać przez całe życie? Jedynym co go pocieszało była jej nienaganna prezentacja. Piękna granatowa suknia podkreślała kobiece kształty, a brązowe loki dodawały jej wyglądowi subtelności. Cieszył się na samą myśl o tym co ich czeka po przyjęciu. Z jej zgodą czy bez, to nie ma znaczenia. Należy mu się trochę przyjemności po zorganizowaniu tego całego przedstawienia. Po przekroczeniu progu sali jej nastawienie uległo diametralnej zmianie. Chwyciła Madarę pod rękę uśmiechając się do niego serdecznie. Mocno go to zaskoczyło, mimo to postanowił dostosować się do jej zachowania. Poczuli na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych, kiedy dumnie kroczyli w stronę największego stołu. Siedzieli tam ich ojcowie w towarzystwie najważniejszych osobistości z całego kraju. Zajęli miejsca w centralnym punkcie stołu. Odpowiedni ludzie, na odpowiednim miejscu. Mimo wcześniejszych obaw Madary wieczór upłynął szybko i przyjemnie. Po za tym, że przez większość czasu zagadywani byli przez gości, dużo też rozmawiali ze sobą. Kiedy obydwoje odrzucili swoje poważne maski dotarło do nich, że całkiem dobrze się dogadują. Wypili sporą ilość wina, żartując i śmiejąc się. Z upływem czasu coraz mniej twarzy skierowanych było w ich stronę, a kiedy minęła godzina jedenasta wszyscy zapomnieli już o narzeczonych. Jednak jedna z twarzy nadal się w nich wpatrywała, co nie umknęło uwadze Madary. Był to nikt inny jak Tobirama, jedyny mężczyzna, który przez wieczór nie wypił ani łyka wina, rumu czy innego alkoholu. -Nie byłam jeszcze na plaży.. - Yumi szeptała do ucha swojego narzeczonego, jakby to co mówi było wielkim sekretem. - Zaprowadź mnie tam proszę.. Miała iskierki w oczach, nie wiedział czy to przez alkohol, czy może zwyczajnie jest szczęśliwa. Zapomniał już o tym jak oschła była wcześniej. Teraz była jego narzeczoną, która chce na plaże i jego obowiązkiem było ją tam zabrać. Chyba za dużo wypił, dawniej nie poruszyłyby go zachcianki jakiejkolwiek kobiety. Zauważył w sobie dużą zmianę, która nastąpiła w zadziwiająco krótkim krótkim czasie. Sam nie mógł w to uwierzyć, ale na prawdę miał ochotę tam z nią pójść. Złapał ją za dłoń, machaniem ręki zasygnalizował Itachiemu i Fugaku, że idą i już na pewno nie wrócą. Yumi bez najmniejszych oporów podążała do wyjścia za czarnowłosym. Przed wyjściem z sali drogę zagrodził im Tobirama, który na tą okazję porzucił swoją zbroję, a rzecz eleganckiego stroju. Z nieskrywaną pogardą spojrzał na Uchihę, po czym zwrócił się do dziewczyny. -Wychodzisz już? - odpowiedziała mu skinieniem głowy. - W takim razie odprowadzę cię do sypialni. -Sam zajmę się przyszłą żoną - wtrącił Madara stanowczym głosem. Wyminął siwowłosego, ciągnąc za sobą młodą kobietę. Dotarcie do plaży zajęło im około dwudziestu minut. Następca tronu opowiadał po drodze historie Królestwa, której niegdyś go nauczono. Yumi słuchała mężczyzny ze szczerym zainteresowaniem. Pomimo nieprzyjemnego dnia noc była dość ciepła. Czarne fale głośno uderzały o kamieniste wybrzeże. Usiedli na piasku kilkanaście metrów od brzegu. Niebo zdobiły tysiące gwiazd. Tego dnia Madara przeżył kolejne zaskoczenie. Ten dziwacznie romantyczny obrazek całkiem mu się podobał. Nie wiedział jak udało jej się do tego doprowadzić, ale zaczynał czuć się w towarzystwie brązowowłosej bardzo dobrze. Wtedy przypomniało mu się o przedmiocie, który przez cały wieczór ukrywał w kieszeni spodni. Wielki pierścień zaczął mu ciążyć, jakby z każdą sekundą, w której o nim myślał stawał się coraz większy i cięższy. -Ahh, po prostu mi go daj - powiedziała nagle, jakby czytała mu w myślach. Wpatrywała się w niego wielkimi zielonymi oczami, z których można było wyczytać zniecierpliwienie. - No daj - wyciągnęła rękę. - I tak nie lubię tych wszystkich romantycznych przemów. Możesz to sobie darować. -Żartujesz sobie? - zdziwiły go jej słowa, a jednocześnie trochę ucieszyły. W całym kraju było wiadome, że Madara Uchiha nie należy do grona romantyków. Przeciwnie - jest brutalny i agresywny. Jednak tym razem chciał się zachować inaczej, tylko nie miał pojęcia jak. -Nie żartuje, daj mi go i będzie po sprawie - zaczęła dotykać jego ubrań, szukając miejsca położenia pierścionka. Mężczyzna szczerze się przy tym śmiał, nie utrudniając jej sprawy. Kiedy wreszcie znalazła hebanowe pudełeczko bez zastanowienia przeszła do zawartości. Wolno kroczyli w stronę zamkowych błoni. Wielki diament błyszczał w świetle pochodni. Nieprzyzwyczajona do pierścienia Yumi trzymała przyozdobioną dłoń w bezruchu. Spadkobierca cieszył się, że miał możliwość pominięcia "romantycznej przemowy", jednak postanowił, że od tego czasu takie sprawy będzie załatwiać tak jak należy. Przekroczyli drzwi wejściowe prowadzące do posiadłości Tekada. W ten wyjątkowy dzień jedynie na zewnątrz budynku stali żołnierze, wnętrze było puste i ciche. -Masz zamiar odprowadzić mnie pod same drzwi? - zielonooka uśmiechnęła się zalotnie, zbliżając się do swojego przyszłego męża. Delikatnie musnęła jego wargi swoimi, dłonią gładziła jego policzek. Chwycił ją w pasie, mocno przysuwając do siebie. Z sekundy na sekundę ich pocałunki były coraz bardziej namiętne. Zatopił ręce w jej miękkich włosach. Myślał o tym przez większość wieczoru. Wiedział, że ona też tego chce. -Chodźmy.. - szepnęła mężczyźnie do ucha, całując je przy tym. Chwyciła go za rękę, usiłując pociągnąć w swoją stronę. Jednak Madara na to nie pozwolił, złapał ją, brutalnie przyciskając do ściany. Więc to o tym wszyscy mi mówili, pomyślała Yumi, a jej twarz ozdobił tajemniczy uśmiech. Uchiha dopiero zaczynał swoją zabawę. Ściągnął cienkie tasiemki z ramion swojej wybranki, tym samym odsłaniając jej piersi. Pieścił je z zapałem, całując przy tym szyję dziewczyny. Wtedy nagle odwrócił ją do siebie tyłem. Zanim się zorientowała jedną ręką podnosił jej suknie do góry, drugą zaś odpinał swoje spodnie. Mocno chwycił za pośladek, przywierając do niej całym ciężarem ciała, wyrzuciła z siebie cichy jęk. I w tym momencie, ku jego ogromnemu zdziwieniu, odporna na jego siłę, odwróciła się ponownie w stronę jego twarzy. -Myślisz, że ci na to pozwolę? - na jej pięknej twarzy malowało się zadowolenie. Od teraz będzie na jej zasadach. Madara stał przed nią z spodniami spuszczonymi do połowy łydek. Nadal był pewny siebie, dobrze wiedział, że nie ma się czego wstydzić. Wtedy Yumi niespodziewanie chwyciła jego twardą męskość, mocno ciągnąc go w swoją stronę. Spojrzała Madarze głęboko w oczy. W jej spojrzeniu było coś dziwnego, tajemniczego. To dziwne coś zafascynowało go jak nic wcześniej. -Wygląda na to, że będę musiała nauczyć mojego przyszłego męża ogłady - jej głos był zadziwiająco stanowczy, mężczyzna usłyszał w nim też nutkę obłędu. Patrzał w jej oczy przez kilka dobrych sekund, wtedy do niego dotarło. Wreszcie spotkał kogoś, kto jest tak samo szalony jak on. Zaśmiał się cicho pod nosem, po czym zbliżył się do Yumi. -Oj, naucz mnie..
Rozdział miał być krótszy, ale wyszło jak wyszło. Szczerze to nie wiem czy jestem z tego zadowolona.. W tym rozdziale znalazły się rzeczy raczej mało ciekawe, ale ważne dla rozwoju historii. Początkowo planowałam rozbić to na dwie części, ale w sumie cieszę się, że tego nie zrobiłam. Dzięki temu już w drugim rozdziale będę mogła przejść do właściwej fabuły opowiadania.
Jestem ciekawa waszych opinii :)

7 komentarzy:

  1. Witaj, o pierwsza jestem:). Rozdział mi się podoba. Ma odpowiednią długość (przynajmniej dla mnie), lepiej się go czyta i już przypadła mi do gustu postać Yumi i Tobiramy.:)Zastanawia mnie wątek Obito i samego Madary ale czekam cierpliwie na ciąg dalszy. No nic trzymaj tak dalej.:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Yumi przypadła Ci do gustu to ciekawa jestem co o niej powiesz po następnym rozdziale :)
      Historię Obito i Madary kiedyś opiszę dokładniej, będzie się działo :D

      Usuń
  2. Patrząc na Obito – miałabym zupełnie takie same podejście to zasad panujących w Królestwie. Niby coś mnie uczą, ale jakoś nie do końca mnie to interesuje. Zwłaszcza, że widać nie ma to dla niego sensu. Przynamniej jest w dobrych stosunkach z Madarą, co jak widać nieźle wykorzystuje na swoją korzyść – kto by z tego nie korzystał. Przyjaźń z przyszłym królem.
    Kto by pomyślał.. Zetsu ogrodnikiem.. A raczej cichym zabójcą pod przykrywką ogrodnika. Ciekawe jak Madara przeszmuglował go do zamku. I to na głównego ogrodnika. Faktycznie Król świata poza nim nie widzi. Na miejscu jego młodszych braci byłabym wściekła – pojawił się nie wiadomo skąd i zajął ich miejsce. Na pewno byłabym zazdrosna, że ktoś niespokrewniony z nimi stworzył taka wież z ich ojcem.
    Uratował na szczęście Itachiego od małżeństwa. Ciekawe dlaczego sam nagle zapałał chęcią do ślubu. Odmienność Yumi? Przeraża mnie to, że to jej ojciec decyduje za kogo dziewczyna wyjdzie. No ale.. takie tradycje Królestwa.
    Wiedziałam! Yumi podziela moje zdanie xD O, jest i Tobirama! Widzę, że robi się ciekawie. Nie ma to jak wyprowadzona z równowagi księżniczka. A mógł Uchiha posłuchać Obito, mógł. Rozbawiła mnie ta sytuacja. Jedno i drugie ma ciekawy charakter więc coś mi mówi, że ich małżeństwo nie będzie takie spokojne.
    Przyszła królwa uważa, że da sobie radę z Madarą? Ciekawe.. Chce to zobaczyć. Coś mi się wydaje, że to raczej będzie potyczka między nimi. Sam Uchiha jak widać jest wściekły, że ustawiła go kobieta. Do tego sądzi, że odpowiedzialny jest za to Senju.. Choć i ten był zaskoczony jej wybuchem. Jednak zawiść między Senju a Uchiha jest zbyt duża, co widać w rozmowie Madary z Zetsu.
    Biedny Sauke.. Toż to istna kara, kazać mu pilnować przygotowań. Przecież to tak nudne. I jeszcze ten tekst Madary o liliach, zdecydowanie sama myślałam co rzuciło mu się na głowę. Królestwo nie radzi sobie z przestępcami? Czyżby Król był zbyt podatny na wpływy innych? To nie dobrze. I czyżby najmłodszy Uchiha coś podejrzewał?
    Okej.. Nie podziewałam się, że przyjdzie w takim stanie na przyjęcie zaręczynowe brata. Sprawdza go? Patrzy do jakiego stopnia może się posunąć? Sasuke w co ty grasz? Itachi jak zawsze jak cień gotowy zażegnać kryzys.
    Madara zwątpił? Coś nowego, zawsze pewny siebie i swoich decyzji, nagle myślał, że popełnił błąd aż miło! Lubię za to Yumi. Doskonale odgrywa swoją role narzeczonej przed publiką. Później zabrała mu pierścionek od tak – jakby była to transakcja. W sumie.. poszedł do jej ojca nie do niej, ma prawo czuć urazę. I ostatnia scena – Madara liczył na chwilę przyjemności, a tu nic z tego. Znalazł kobietę, która jest równie szalona, jak i on. Wiedziałam, że ich związek będzie ciekawy. Żadne z nich nie da się zdominować. Pytanie tylko czy Królestwo na tym zyska, czy straci. Madara ma swoją przeszłość, która wydaje się nie za ciekawa. A w samym zamku snuje się dość dużo intryg.
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoho, zaskoczył mnie aż tak obszerny komentarz :D Cieszy mnie bardzo, że chciało Ci się tyle pisać na temat moich wypocin, dziękuję :) Było w nim kilka pytań, odpowiedzi na nie już niebawem! :)

      Usuń
  3. Jestem, nareszcie. Wybacz zwłokę.
    I tym miłym akcentem przechodzę do krzyków na Ciebie... Gdyż! Zrobiłaś z Obito takiego małego prostaka. Czemu!! :D Zawsze miałam go za inteligentnego gościa, tymczasem psujesz mi tą super wizję! :D
    Na szczęście, reszta kanonicznych postaci baaardzo pasuje do odgrywanych roli.

    Szalenie podoba mi się postać Sasuke - jest idealny. Lekkomyślny, młody, szalony, próżny. Idealnie nakreślony charakter jego postaci - rodzina królewska, najmłodszy z rodzeństwa, na pewno uprzywilejowany. :D Jest to jeden z moich ulubionych bohaterów, dlatego automatycznie zwracam na niego sporą uwagę.
    I rzecz jasna nie zawiodłaś mnie! Jest w Sasuke dużo Sasuke. A Sasuke nigdy za wiele!
    Trochę mi smutno, że to jednak nie jest romansik- bo najbardziej lubię romansiki. Btw. Czy w tym powiadaniu pojawi sie postać Sakury? W jakikolwiek sposób? Naruto sie pojawił - chodź co prawda oficjalnie przedstawiony nie został, więc tak się łudzę :)
    Wracając do opowiadania.
    Zetsu. Ahh wiedziałam że na pewno będzie ktoś taki, ukryty w cieniu, wykonujący brudną robotę.
    Yumi.
    No i tu się nagadam.
    Bo kompletnie się tego nie spodziewałam. Miałam ją za spokojną, ułożoną. Tymczasem wyrolowała mnie niemal tak bardzo, jak samego Madare! Okazała się dwulicowa. Typowy stereotyp silnej kobiety przy władzy, która nie zawaha się przed niczym, aby postawić na swoim. Z jednej strony to dobrze - bo nie da się stłamsić, a po za tym może sprowadzić nieco akcji w próżny świat Królestwa. Wyczuwam intrygę i wydaje mi się, że nie raz przyprawi Madarze rogów, albo chociaż doprowadzi go do szewskiej pasji. Wydaje się skłonna do manipulowania innymi, co również może wyjść na korzyść opowiadaniu. Taki silny, pewny siebie Madara wodzony za nos przez o połowę mniejszą od siebie kobietę. Cóż, to dość typowy scenariusz (nie od dziś wiadomo, że my, dziewczyny to jednak mamy swoje sposoby na wszystko), aczkolwiek w tym przypadku może wprowadzić wiele interesujących rzeczy, a przy tym się nie znudzić.
    Jestem niezmiernie ciekawa, co stanie się z (oczywiście) Sasuke, oraz jak dalej potoczy się los naszej szalonej pary.
    Kto finalnie przejmie władzę nad Królestwem?
    Hmm..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sakura pojawi się już niedługo (prawdopodobnie w trzecim rozdziale). Może nie będzie jej za dużo, ale co jakiś czas będzie o niej słowo, dwa, lub ewentualnie kilka akapitów :)
      Za to Sasuke jako jeden z głównych bohaterów będzie pojawiał się właściwie w każdym rozdziale. Mam co do niego duże plany. Będzie ciekawie :D

      Usuń
  4. Ogólnie pierwsza część rozdziału była dla mnie dość ciężka do przeżycia - pewnie z uwagi na to, że jestem fanką szybkiej akcji i unikania opisów :P Jedak odkąd Yumi pojawiła się nie tylko na ustach bohaterów, tekst nabrał "rumieńców". W szczególności sama końcówka wpadła mi w gust - zaręczyny na plaży w niekonwencjonalny sposób przybliżyły bohaterów. Strasznie spodobało mi się podejście Yumi. Wyczuwam mocne rozwinięcie akcji w kolejnym rozdziale, za który właśnie się biorę!

    Pozwoliłam sobie zacytować kilka zdań i wyrazić na ich temat krótki, subiektywny komentarz.

    " -W czy mogę ci pomóc?" - tego typu zjedzenie literki wprowadziło lekki zamęt, jako, że uwielbiam słowa. Nie wiem, czy zdanie interpretować jako "W czym mogę Ci pomóc" - bardziej oficjalnie, coś jako relacja "jestem niżej w hierarchii, służę pomocą" czy zwykłe "Czy mogę Ci pomóc?" zrównujące rozmówców, relacja "przyjacielska"

    "jednak ta skutecznie go unikała i zbawiała brakiem czasu" - "zbawiała". Trochę chrześcijańskie xD "Zbywała" chyba byłoby bardziej na miejscu...

    "Jedynym co go pocieszało była jej nienaganna prezentacja." tu bym wyrzuciła "ta" i została przy "prezencji", co nie kłóciłoby się z klimatem i zdecydowanie byłoby trafniejszym określeniem. Tak sądzę.


    "Złapał ją za dłoń, machaniem ręki zasygnalizował Itachiemu i Fugaku, że idą" - tu będzie już przyjemniej! BRAWO!!! "machnienie ręki" jest zapomnianym już określeniem, wywodzącym się ze staropolszczyzny, bodajże osiemnastowiecznym. TO cudowne, że w tego typu opowiadaniu, pisanym w czasach współczesnych, ktoś docenia takie malutkie detale jak właśnie "machnienie", które ma przecież podobną genezę, jest archaicznym skrótowcem, a przecież niektóre z określeń, typu "mgnienie oka" pozostało do dziś. Kochajmy język zapisany w historii! Plus 1000 to cudowności bloga!

    No, nie ma czasu, biorę się za dalsze czytanie!
    [mrok-weiry.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń